Pisałam już wcześniej na temat mocy płynącej z Krzyża w: "MĄDROŚĆ BOŻA PŁYNĄCA Z KRZYŻA", której nigdy do końca nie będziemy w stanie poznać... Jest ONA bowiem Wielką Tajemnicą, którą Bóg daje częściowo poznać niektórym spośród swoich wybranych poprzez szczególne łaski na drodze naszej wiary i modlitwy, która jakże musi być silna, by była w stanie pokonać wszelkie otaczające nas wszechobecne zło. A wiara znosi wszelkie lęki. Jeżeli się boisz - to już jesteś niewolnikiem lęku, który może zrobić z tobą właśnie to czego się boisz. Jest to zjawisko znane już w psychologii. Każdą chorobę można sobie wmówić, na nią zachorować a nawet umrzeć i nie ze względu na to, że ona nas dopadnie, ale ze względu na to, że sobie ją wmówiliśmy pielęgnując przed nią w samych sobie silny lęk prowokujący w nas irracjonalne przed tą chorobą działania i myśli.
Na początku obecnej pandemii koronawirusa spotkało księdza profesora Tadeusza Guza szereg nieprzyjemności i ataków z powodu jego publicznej wypowiedzi nagłośnionej przez mass media, które w większości przypadków wpisują się w bezpardonową walkę z Kościołem, w której ksiądz profesor Guz stwierdził, że Pan Jezus w Komunii świętej nie może zarazić.
Zaczęto się rozpisywać, że ksiądz, który ma tytuł profesora nie ma kwalifikacji, aby się na ten temat wypowiadać. Rozpisywano się o księdzu, który miesza wiarę z magią; o teologu, który nie zna teologii i o człowieku, który w trakcie śmiercionośnej epidemii nawołuje do łamania zasad bezpieczeństwa. Były to wypowiedzi w związku z podawaniem przez księdza profesora Tadeusza Guza Komunii świętej do ust zamiast według zaleceń Ministra Zdrowia - na brudne ręce, na które poprzez dotyk osiadają przecież wszelkie bakterie.
Ksiądz profesor Tadeusz Guz wyjaśniając zaistniałą sytuację powiedział: "Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia, bo Jest Święty. Jego bytowość Jest święta zarówno w wymiarze Jego boskości jak też w wymiarze Jego człowieczeństwa. Kapłan ma po pierwsze konsekrowane dłonie, po drugie kapłan jako jedyna osoba w Zgromadzeniu liturgicznym ma umywane dłonie przy lavabo, czyli przy Ofiarowaniu darów dla Boga przez naród wierzący".
Wobec powyższego kapłan ma nie tyle umyte ręce w sensie takim, jakie oczekuje pan Minister Zdrowia w Rzeczpospolitej Polskiej, ale także kapłan ma umyte ręce w sensie nadprzyrodzonym czyli łaski. A zatem żadne udzielanie Komunii świętej do ust nie zagraża ani jednemu Polakowi roznoszeniem wirusów, bo to jest akt święty.
Wyjaśniając tą kwestię ksiądz profesor Tadeusz Guz odpowiedział na wątpliwości jednej z wiernych - starszej kobiety zaniepokojonej środkami bezpieczeństwa, oznaczającymi dla Kościoła zaprzestanie publicznej posługi.
Nikt nie zadał sobie trudu znalezienia odpowiedzi na pytanie czy kobieta zaniepokojona środkami bezpieczeństwa w Kościele nie była osobą celowo podstawioną, by wzniecić kolejny atak na Kościół katolicki, które to ataki coraz częściej zaczęły się zdarzać. Ataki, podczas których dochodzi coraz częściej do bezkarnego bezczeszczenia świętych wizerunków, ale nawet do wręcz fizycznych ataków na kapłanów.
Spróbujmy jednak ze spokojem odpowiedzieć sobie na pytanie: "Czy podanie Komunii świętej do ust rzeczywiście może doprowadzić kogokolwiek do zakażenia koronawirusem podczas trwającej epidemii.
W Komunii świętej Jest żywa obecność Pana Jezusa Chrystusa, Który Jest Bogiem i Dawcą Życia. Jest Najświętszą, Najdoskonalszą Miłością. Jest Tym, Który za każdego z nas oddał Swoje Życie na Krzyżu. Jego żywa obecność w Komunii świętej została potwierdzona licznymi cudami jakie miały miejsce w historii Kościoła. - Czy więc podczas przyjmowania Jego Ciała do ust w Komunii świętej (a nie tylko w kawałku zwykłego "opłatka" - jakby to nie którzy chcieli) może rzeczywiście dojść do zakażenia koronawirusem? - Zaprzeczałoby to boskości Jezusa Chrystusa i sensu Jego męczeńskiej Ofiary i Śmierci na Krzyżu poniesionej dla zbawienia każdego z nas. Jest się to wręcz niemożliwe!
Pan Jezus powiedział: " Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic nie będzie dla was niemożliwego". (Mt 17,20)
Ksiądz profesor Tadeusz Guz powiedział PRAWDĘ, opartą na swojej głębokiej wierze w rzeczywistą obecność żywego Pana Jezusa w Komunii świętej, ale czy rzeczywiście tylko ta jego wiara wystarczy, aby nie zachorować? Ksiądz profesor zakłada, że każdy kto dobrowolnie przyjmuje Ciało Pana Jezusa do swojego serca w Komunii świętej ma tą samą głęboką wiarę jaką on sam posiada, bo co za sens byłby przystępować do Komunii świętej jeżeli "ja nie wierzę" w żywą obecność Pana Jezusa w tym Świętym Sakramencie? Ale należy zadać sobie pytanie: "Czy rzeczywiście każdy w to wierzy?"
Iluż z nas przystępuje do Komunii świętej nie do końca w to wierząc; a czyni to... bo stało się to jakimś obyczajem, praktyką, a może dlatego, że chcę pokazać się wobec innych jakim /jaką/ to jestem "świętym /świętą/", bo jeżeli nie mam grzechu - to dlaczego nie miałabym /miałbym/ nie przyjąć kawałek "opłatka" w Komunii świętej; gdy inni nie mogą go przyjąć - ja mogę w ich oczach pokazać to, że jestem kimś "lepszym" od nich... Powodów zwątpienia i braku wiary może być bardzo dużo, a przede wszystkim brak odpowiedniej wiedzy i przygotowania religijnego za co winę ponoszą rodzice i wychowawcy. A co się z tym wiąże brak takiej wiedzy i instrumentalne przyjmowanie Komunii świętej w okresie pandemii może u wielu wzbudzać lęk przed zarażeniem, bo co wtedy jeśli kapłan poprzez nieumyte czy niedomyte ręce przekaże nam wirusa? Zaczyna działać lęk, a dalej może stać się to o czym już na samym początku napisałam, że właśnie to zjawisko, które znane jest w psychologii - spowodowane przez lęk może wywołać objawy rzeczywistej choroby, która nie będzie wynikać z tego, że rzeczywiście wraz z Komunią świętą został przekazany nam wirus, ale silna obawa przed zarażeniem doprowadzi do objawów tej choroby, której się boimy /ja w rozmowie z niektórymi osobami przestrzegam nie tylko przed lękiem, ale też przed tym, żeby sobie samemu nie ściągać różnych nieszczęść poprzez swoje niekontrolowane myśli; programując w naszym myśleniu to co może nam się złego wydarzyć. Szczególnie narażeni na to są pesymiści, którzy wszystko widzą w czarnych kolorach. Jest to tak zwane "czarnowidztwo", którego ja osobiście nie znoszę unikając ludzi z takim podejściem/. Tak więc nieszczęście można sprowadzić na siebie przez samego siebie; nasze lęki i nieuporządkowane myśli.
Bardzo dobrym tego przykładem jest Ewangelia Świętego Mateusza 17, 22-33, gdy Pan Jezus kroczy po jeziorze. Jego Uczniowie byli w łodzi na jeziorze i czekali na Pana Jezusa, żeby dołączył do nich po odprawieniu tłumów. Wieczór już zapadł a łódź oddalona od brzegu miotana była falami przez wiatr przeciwny. Uczniowie przestraszyli się Pana Jezusa kroczącego po jeziorze i myśleli, że jest to zjawa. Wtedy odezwał się Piotr: "Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie", a gdy usłyszał zachętę: "Przyjdź!" Piotr wyszedł z łodzi i kroczył po wodzie, lecz uląkł się z powodu silnego wiatru i zaczął tonąć. Pan Jezus zapytał: "Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary"?
-Na co warto tu zwrócić uwagę..., że pomimo bliskiej obecności Pana Jezusa - Piotr zaczął tonąć. - Dlaczego? - Właśnie dlatego, że się przestraszył i zaczął się bać. Dopadły go skutki zwątpienia a nie tego, czy Pan Jezus był w pobliżu - bo przecież miał świadomość Jego w pobliżu obecności. Bał się, że mimo Jego obecności w pobliżu nie pomny na liczne znaki i cuda jakich dokonywał czego
był świadkiem - on /Piotr/ może utonąć. (por. Mt.14; 22-33)
był świadkiem - on /Piotr/ może utonąć. (por. Mt.14; 22-33)
I mamy tu odpowiedź na postawione pytanie: "Czy Pan Jezus może zarazić nas koronawirusem podczas Komunii świętej podanej do ust"...
Odpowiedź jest prosta; NIE!!! - To co nas zabija to niewiara, lęk i strach!
/cdn/