środa, 26 lutego 2025

Obowiązek walki z szatanem u podstaw życia chrześcijańskiego

             Walczyć, ale jak?          Poprzednio opisałam wizje szatana jakich Pan Jezus mi udzielił i sprawę mojego uwolnienia z jego sideł. To wszystko sprawiło, że zapragnęłam pomagać ludziom zniewolonym przez złe duchy i szatana oddając siebie i swoje dalsze życie Panu Jezusowi i Matce Bożej mówiąc: "Boże! Jeśli nie dałeś mi żyć tak jak ja chciałam - to pomóż mi żyć tak jak Ty tego chcesz. Kieruj mną i prowadź. Mów co chcesz, abym czyniła"...Pierwszą rzeczą  jaką postanowiłam było przystąpienie do Sakramentu Bierzmowania, którego dotąd mimo swoich 42 lat nie miałam. U Pierwszej Komunii Świętej byłam, aby moją mamę palcem nie wytykano; jak mi wręcz powiedziała. Pamiętam jak bardzo ja wówczas przeżyłam. Miałam długą białą sukienkę, która mama sama uszyła. Była brzydka i źle uszyta, a na głowie miałam wianuszek z białych kończyn. Siostra zakonna do zdjęcia grupowego ustawiła mnie w ostatnim szeregu, abym była mało widoczna. Mimo tego wszystkiego czułam się tak bardzo szczęśliwa; niewyobrażalnie szczęśliwa; myślę, że to Pan Jezus w ten sposób dawał mi odczuć Swoją obecność i... tak bardzo pragnęłam, aby zabrał mnie do Siebie; tak bardzo wręcz do bólu, tak bardzo pragnęłam być już z Nim i tylko z Nim.

   Gdy tylko uroczystości pierwszo komunijne się skończyły - mama zabrała mnie do domu. O tym, żebym brała udział w Białym Tygodniu jaki jest w zwyczaju - nie było już mowy. Nie było już mowy, abym mogła w nieco późniejszym terminie przystąpić do Sakramentu Bierzmowania. Wracając do  domu - zanosiłam się od łez. Nic nie pomogły moje błagania, abym mogła razem z innymi dziećmi przychodzić do Kościoła i brać udział w Białym tygodniu po pierwszej  komunii jaki był w zwyczaju. Zbyt szybko przyszło mi "zejść z obłoków na ziemię". Jako dziecko musiałam się zmierzyć ze zbyt brutalną rzeczywistością. Zaraz po powrocie do domu musiałam rozebrać się ze swojej białej sukni, nikt tam w domu na mnie nie czekał; ot dzień jak co dzień; bez gości, prezentów, bez żadnej uroczystości; niczym jak baśniowy Kopciuszek.

   Ale nie o tym miałam pisać...Często jednak wracać będę do wspomnień, które wyryły w moim sercu niezatarte piętno i które miały wpływ na całe moje dalsze życie i drogę jaką Pan Jezus dla mnie przygotował. Gdy po swoim nawróceniu wyrzucałam Panu Jezusowi, dlaczego tak późno dał mi Siebie poznać bo... tak wiele dobrego już wcześniej mogłabym dla Niego zrobić - usłyszałam w swoim sercu: "Musiałaś to wszystko przejść co przeszłaś; inaczej nie wypełniłabyś tego co zaplanowałem przez ciebie dokonać".

 -Wizje szatana na szczęście trwały bardzo krótko, zaledwie kilka dni a co gorsza ukazywał mi się także w Kościele - co było dla mnie już zupełnie niezrozumiałe  /do którego usiłowałam przed nim uciec, bo to tak jakby za mną krążył ukazując swą obecność w różnych napotykanych ludziach/.  Szczęśliwa byłam, gdy to zaczęło ustępować. Jakie to szczęście, że ludzie tego nie widzą; nie dało by się z tym żyć. Człowiek, albo postradałby zmysły albo... odebrał sobie życie. Pan Bóg nie chce nikogo straszyć, ON kocha każdego człowieka, którego powołał do życia i pragnie tylko jednego; aby każdy GO poznał, pokochał, był szczęśliwy i za wszystko Mu dziękował"; jak kiedyś wewnętrznie zostało mi to przekazane; bo ON JEST WSZYSTKIM i może dać wszystko człowiekowi to co potrzebne jest do życia dla jego szczęścia tak doczesnego jak i wiecznego.

   Gdy wizje szatana ustąpiły wewnętrznie przekazywana mi była wiedza na temat obecności i egzystencji szatana działającego w świecie i przez ludzi. Była to tak zwana wiedza wlana. Prawdę mówiąc - czułam się szczęśliwa, że jest mi przekazywana wiedza, której na żadnych uczelniach świata się nie zdobywa; ja, która tak bardzo cierpiałam z powodu braku wykształcenia, ja która tak bardzo chciałam się uczyć... 

   Skończywszy Szkołę Podstawową /7-mio klasową/ musiałam iść do pracy, aby zarobić na swoje utrzymanie, bo: "Nie będę cię dalej utrzymywać' - jak mi mama powiedziała I na nic były moje łzy; na nic była też chęć pomocy Szkoły, by umożliwić mi dalszą naukę w szkole z internatem. Pamiętam, że przyszłam do domu wówczas bardzo szczęśliwa i mówię do mamy, że chcę się dalej uczyć; pójdę do szkoły z internatem i dostanę stypendium. Wówczas usłyszałam te straszne słowa: - Czy ty uważasz, że moja pomoc, pomoc matki nie będzie ci już potrzebna?  A na moją pomoc liczyć nie możesz.        Gdyby wtedy ktoś by mi wbił nóż w serce chyba mniej by zabolało. Już nawet nie płakałam. Poszłam do pracy jako goniec. Gdy wówczas spotkałam swoją byłą Kierowniczkę ze Szkoły  - ta zapytała: - Do jakiej szkoły poszłaś? Na co ja zwiesiwszy głowę w dół powiedziałam: "Poszłam do pracy"... Reakcja była niesamowita, Ona ręce załamała i krzyknęła: "Zośka, coś ty zrobiła?!!"~- Gdy się z Nią pożegnałam jak najszybciej, aby przy niej się nie rozpłakać - szłam ulicą i na głos płakałam...

  - Postanowiłam, że podczas Sakramentu Bierzmowania /którego wcześniej nie miałam, o czym na samym początku napisałam/ - całe swoje dalsze życie oddam Panu Jezusowi I Mateńce Przenajświętszej wewnętrznym aktem. Musiałam jednak przejść kilkudniowe nauki. To był czas kiedy szatan chciał mnie zniszczyć, wręcz uśmiercić.  U mnie w domu działy się rzeczy trudne do uwierzenia. Najpierw zaczęły się łamać nogi u krzeseł, które niedawno co kupiłam /w sklepie co prawda z używanymi rzeczami, bo na nowe nie było mnie stać, ale wszystkie były w dobrym stanie/, jedne po drugim zawsze, gdy usiłowałam usiąść lądowałam zamiast na krześle - to na podłodze; kolejno wszystkie cztery, musiałam je wyrzucić. Któregoś razu, gdy wróciłam po pracy do domu, zobaczyłam, że moje dwa kanarki, które tak kochałam leżą w klatce martwe. Następnym razem, gdy wróciłam po pracy do domu, zobaczyłam na podłodze pęknięte akwarium i rozlaną po podłodze wodę ze zdechłymi rybkami. A już chyba szczytem wszystkiego był fakt, gdy pijany pasażer wpadł na mnie z całą siłą w autobusie, a ja stałam przy samych drzwiach na końcu autobusu, których kierowca nie zamknął ruszając z przystanku z dużą prędkością. Pasażerowie podnieśli wówczas głos krzycząc na niego, że mógł mnie z autobusu w biegu wyrzucić  i pewnie tak by się stało, gdybym się mocno nie trzymała. Byłam wówczas chyba już pewna, że szatan chce mnie uśmiercić, bo postanowiłam swoje dalsze życie poświęcić Bogu, dlatego zaczęłam usilnie prosić i błagać Boga, aby pozwolił mi dożyć do Bierzmowania, jeśli chce mnie już zabrać. Wszystkie te ataki ustąpiły po przyjęciu Sakramentu Bierzmowania podczas, którego tak jak postanowiłam całe swoje dalsze życie oddałam Panu Jezusowi i Najświętszej Mateńce rezygnując z dalszych prób założenia własnej rodziny, którą tak bardzo mieć pragnęłam.

   Nie długo po tym "trafiła" mi się książka "Szatan i egzorcyzm" z tekstem egzorcyzmu Papieża Leona XIII, który zaczęłam odmawiać najpierw za siebie i swoje mieszkanie później za innych spośród znajomych, którzy nie chodzili do Kościoła żyjąc w ciężkich grzechach, lub będących w różnych nałogach; oczywiście nikomu o tym nie mówiąc; jedynie ich obserwując. Widziałam jak zmieniają się na lepsze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz